W blogu o tytule"mali bracia" będę opisywała wszystkich małych braci mniejszych o gorących sercach,którzy ,przeszli razem ze mna i moją rodziną przez nasze życie.Będą to opowieści dla malych dzieci,i dorosłych.Moje wspomnienia warte są ocalenia i zapamiętania.Postaram się pokazać wiele fajnych zdjęć.Mam nadzieję że się spodobamy-ba,jestem tego pewna..........
Translate
środa, 13 marca 2013
Niepokoje..........
Martwimy się Tobisiem.Słabo jeNajchetniej chciałby być karmiony mlekiem z butelki z smoczkiem.Mąż chodzi do pracy,ja też dobrze ze tylko na 1/2 etatu.Dzieci do szkoly .Więc siłą rzeczy mamy problemy.Bardzo staramy się Tobisia nauczyć jeść samodzielnie.Martwi nas jeszcze jedna rzecz-Tobiś nie staje na 4 łapki tylko tak pełza po kojcu.Obawiamy się ,że ma coś z kregosłupem.Mamy pretensje nawzajem do siebie,że coś w opiece przegapiliśmy.Ale widzimy,że przyczyna tkwi w tym że Tobiś jest bardzo tłuściutki i nie ma jeszcze sily na tyle by stanać na wszystkie łapki.Dzień kiedy nasz Tobiś zrobił pierwsze kroki jak należy jest wielkim swiętem w naszym domu..On sam bardzo się cieszył,biegając jak szalony po kojcu..Próbuje już robić wycieczki.Kiedy go wyjmujemy z kojca i pozwalamy mu na spacer po dywanie,jest bardzo szcześliwy.Załatwia się na gazetę.Jest bardzo czysciutki.Gazete mu zmieniamy i ma zawsze czysto.Kiedy go wolamy jego imieniem widzimy, że żywo reaguje.Wie,jak ma na imię.Postanawiamy,że musimy kupić aparat fotograficzny,żeby móc dokumentować to co nam się w życiu przydarza.Stoimy w kolejce do sklepu foto,aby kupić aparat Łomo produkcji radzieckiej.Robimy nim pierwsze zdjęcia.Ale,niestety w czasie kolejnej przeprowadzki koperta z zdjęciami i pudełko z aparatem nam ginie.Przeprowadzamy się z Mokotowa na Bemowo.Mąż będzie miał bardzo blisko do pracy.Ja niestety,bardzo daleko.Tobiś bardzo długo się uczy nowego miejsca.Chodzimy z nim na dalekie spacery.Mamy już wnuka, ktory chętnie się bawi z Tobisiem.Tobiś ciągle nas zaskakuje czymś nowym.Jest bardzo wesołym psem,zabawnym.Pilnuje bardzo domu.Sprawia też,czasem problemy.Pozwolił sobie na ucieczkę i mój mąż ma niezłą zabawę goniąc w dużym śniegu za Tobisiem.Najlepiej się bawi z naszym wnukiem Michalkiem w"budy".Siedzi z nim grzecznie w "budzie" zrobionej pod stołem.Cisza jak makiem zasiał,a panowie Michałek i Tobiś sobie śpia w najlepsze w budzie.Jest stan wojenny ,kartki na mięso.Dzielimy się sprawiedliwie mięsem z naszym Tobisiem..Rośnie nam zdrowo.Jest bardzo ladnym psem podobnym do wyżla.Ma długie,kłapiate uszy i śliczną mordkę.Sierść czarną blyszczącą.Ma też piękną czerwoną obróżkę i najważniejsze "mret" -tak nazwał numerek rejetracyjny nasz wnuk.W następnym poście pokażę pierwsze zdjęcia cdn.......bara66....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Czytałam z zapartym tchem. Sama miałam takiego pieska, a właściwie suczkę. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg opowieści o Tobisiu.
Dawne czasy opisujesz, ale sama jestem ciekawa co wydarzyło się dalej;)
Pozdrawiam:)
Cudowna historia.
Czytam ze wzruszeniem.
Pozdrawiam:)
Prześlij komentarz