Translate

środa, 24 kwietnia 2013

Małe problemy.....

Od kilku dni mamy w domu różne problemy,jedne większe ,drugie mniejsze.Głównie nękają nas problemy zdrowotne.Raz jest bardzo cieplo pozniej zimno i przeziebienie gotowe.Najpierw żle poczul się mąż,pozniej ja,a na końcu nasze zwierzaki.Nasz Jorisek to taki bardzo ruchliwy pies,wszedzie go pełno,wszedzie wejdzie i wszystko musi co najgorsze skosztować.Kolo naszej posesji biegnie rów melioracyjny.Woda w nim jest już bardzo brudna.Ale Jorisek lubi tam zagladać.Chociaż go za to karcimy,niwiele to pomaga.Jest też posesja obok nas gdzie rosł  dziki las.Posesja została uporządkowana tzn,wycięto dziko rosnące samosiejki drzew  i poskladano je na stosy.Ale posesja jest nieogrodzona i mili mieszkańcy Bramek wyrzucają tam swoje śmiecie.Psy kiedy biegają wszystkim się interesują i chętnie zagladają do siatek które tam leża.Nie wiem czy nasz Jorisek coś zżarł ,czy to coś innego go zaatakowało.Ale faktem jest,że bardzo się rozchorował.Z godziny na godzinę było z nim coraz gorzej.Czekaliśmy do popołudnia,mając nadzieję,ze mu się poprawi.Wieczorem corka zadzwoniła do naszego  pana doktora weterynarii/jest naszym niedalekim sasiadem/.Pan doktór bardzo poważnie podszedł do choroby Joriska i powiedział że za pól godziny do nas przyjdzie.Jorisek już miał temperaturę 40 stopni.Pan doktór zaaplikował mu 3 zastrzyki i powiedział ,że przyjdzie dzisiaj o 13 tej żeby zobaczyć jak się czuje pacjent,i ewentualnie kontynuować leczenie.Nie macie pojęcia jaka to ulga mieć takiego wspaniałego sasiada.Dzisiaj Jorisek czuje się już trochę lepiej.Jest bardzo osłabiony,ale już trochę merda ogonkiem.Tylko Sara ma takie smutne oczy,przytula się do niego,stara się go pocieszyć.Zdaje sobie sprawę ,że Jorisek jest chory.Oni się bardzo kochają.Sara traktuje go jak swego synka.Matkuje mu.Jak kiedyś nam uciekł to poszła go szukać i go przyprowadzila do domu.Ona już dobrze wie jak to jest stracić kogos bliskiego.Straciła przecież swoją towarzyszkę sunię Kaję.Straciła też swego ukochanego Pana Pawła naszego zięcia.Ona była w nim zakochana nieprzytomnie.Kiedy wracał z pracy szalała dziko z radosci.Kiedy zachorował  i ciagle jezdził po szpitalach widać było ,że Sara zdaje sobie sprawę z tego co dzieje się z jej ukochanym panem.Kładła mu głowę na kolanach i wpatrywała się w niego tymi swoimi smutnymi oczami.Kiedy odszedł na wieki dlugo nie chciala się wogóle bawić z Joriskiem.Byla bardzo smutna.Jeszcze teraz choć już minęło prawie dwa lata,ja nie mogę jeszcze spokojnie o tym myśleć........cdn bara66

3 komentarze:

ozon pisze...

Psy jak ludzie, tylko naszego języka nie znają. Zawsze twierdziłam, że my, ludzie, jesteśmy jeszcze bardzo mało rozgarnięci. W kosmos latamy a psiej mowy, ni w ząb!
Pozdrawiam:)

♥ Łucja-Maria ♥ pisze...

Halinko, psy szczególnie wyczuwają nasze choroby...
Wiem, że bardzo martwicie się chorobą Joriska. Ja to doskonale rozumiem.
Jestem wściekła na ludzi, którzy wyrzucają śmieci w przeróżnych miejscach. Zaśmiecamy lasy, ścieżki.. Często porzucone psy szukając pożywienia rozrywają worki. Śmieci pętają się wszędzie...
Życzę Ci aby wszystkie problemy odeszły od Was raz na zawsze.
Serdecznie pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

Psy wyczuwają ludzkie choroby. Złość mnie bierze gdy ludzie wyrzucają swoje śmieci w różne miejsca. Mam nadzieję, że Jorisek prędko wyzdrowieje. Serdeczne pozdrowienia.