Translate

sobota, 6 kwietnia 2013

Wielka determinacja..........

Wielką determinacją wykazał się nasz znaleziony kotek.Nie było wyjścia zabralismy to małe kocie do domu..Nie widzieliśmy nawet czy to kotek czy kotka?Corka pobiegła do sklepu i napisała ogłoszenie o przybłąkaniu się do nas małego kotka.Pan weterynarz zaprzyjazniony z naszym domem stwierdził ze jest to kotka i ma około pół roku.Ci ktorzy wierzą w reinkarnację mają proste wytłumaczenie na pojawienie się tego kotka my tak naprawdę nie wiemy co o tym wszystkim sądzić.Zbliżała się zima i kotek szukał dla siebie domu?Ale najdziwniejsze w tym wszystkim była jego wielka determinacja i wola-że wlaśnie w tym domu chciał zamieszkać.Przecież widział te dwa wielkie psy.Wogole nie był nimi zainteresowany,wcale się nie bał.W domu wielkie poruszenie.My mieszkamy na piętrze a psy na dole.Jak damy radę uważac na to towarzystwo żeby się nie zagryżli?Wybór imienia skoro już się dowiedzieliśmy że jest to kotka należał do mnie.Pierwszym imieniem dla tej małej chudej kuleczki jakie mi przyszło do głowy było Pusia i reszta rodziny nie miała wyboru.Musiała sie zgodzić.Byłam w tym despotyczna i mało oryginalna,ale skoro ja ją z mężem przyprowadziłam do domu czułam się do tego uprawniona.Ja, dla której koty były zupełnie obojętne,w jednej minucie oddałam całe swoje serce tej małej kuleczce w kolorowe łatki. Pusia najpierw zajrzała w kazdy kąt naszego mieszkania,obwachała wszystkie fotele ,kanapy i potem rozgościła się na do bre na fotelu i słodko zasnęła.Spała nieprzerwanie kilka godzin.Martwiliśmy się o nią a ona zwinięta w obarzanek sobie spała.Miała dom.Nikt jej nie szukał a przecież nawet ogłaszaliśmy w internecie na stronie Bramki.pl że znalezlismy kotka.Nikt jej nie szukał.Pani która się opiekuje kotkami też nigdy jej nie widziała..Mąz poszedł do sklepu aby jej kupic jedzenie -też się niczego nie dowiedział..Coś takie dziwne wrażenie mieliśmy ze Pusia się znalazla w naszym domu z jakąs misją do spełnienia ktorej my jeszcze nie znaliśmy a ona już to dobrze wiedziała.........Pierwsze dnie były bardzo dla mnie stresujące.Zupełnie nie znałam zwyczaji i mowy ciała kotków.Czytałam wszystko co w internecie znalazłam.I zupełnie wobec ogromnej ilości czasem sprzecznych z sobą informacji byłam czasem bezradna.Postanowilam jednak po prostu bardzo kochać to małe stworzonko i kierowac się intuicją i miłoscia, To się zawsze sprawdza.Kiedy nasypaliśmy do miednicy piasku i Pusia tam odrazu wskoczyła i się zalatwila znowu bylismy zadziwieni.Ale była jeszcze tak trochę nieufna,kiedy braliśmy ją na ręce tak jakoś sieę trochę bala.Pewnego razu kiedy ja połozyłam koło siebie na łożku zaczęła mocno mruczeć Aż się przestraszyłam.Potem mi córka powiedziała że to było z radości że jej było tak dobrze.Bardzo słabo jednak jadła.Corka zabrała ją do lekarza.Została odrobaczona i umówiliśmy sie na zabieg sterylizacji..Jak już pisałam w poprzednim poscie pewnego dnia zawitał do nas jeż.I wtedy córka nam powiedziała,że nie wolno nam juz przynosić do domu innych zwierzaków.Pusia nawet się jakoś z tym jeżem zakolegowała.Podobał się jej,ale była ostrożna wolała mu schodzić z drogi.Po dwoch miesiącach jeż poszedł do lasu,a Pusia została sama.Pierwsze dni była bardzo smutna.Ale od czego zabawa w zajączki.Zaobserwowałam jednak że Pusia szybko się męczy.Po kilku minutach intensywnej zabawy pada ze zmęczenia.Obserwujemy ja i troche się o nią martwimy.Dalsze nasze przygody z naszą Pusią w następnych postach.....cdn....bara66.

6 komentarzy:

♥ Łucja-Maria ♥ pisze...

Witaj Halinko!
Jak dobrze, że piszesz bloga. Dzięki niemu poznajemy historię Pusi i wszystkich Waszych zwierząt. Ktoś pomyśli, pisanie bloga o zwierzętach? co to za historia...
Nic bardziej mylnego, każde z Waszych zwierząt wiele wam zawdzięcza. Kochacie całym sercem.
Oby na tym świecie było więcej takich ludzi. Świat byłby lepszy. Ktoś kiedyś powiedział, że kto kocha zwierzęta i kwiaty jest wspaniałym, szlachetnym człowiekiem.
Przesyłam serdeczne pozdrowienia.
Lusia

krystynabozenna pisze...

Ona po prostu wiedziała do jakiego domku ma trafić i Was wybrała ;-)

ozon pisze...

Wszystko to co piszesz o tym kocie, porównuję z moją kotką. Pamiętam jak dziś, dwoje małych oczek wpatrzonych we mnie z ciekawością i zainteresowaniem. Właściwie też mogłabym napisać książkę. Była tak młodziutka, że trzeba było ją karmić mlekiem z butelki. Skąd taką butelkę wziąć, gdzie kupić? Przez pierwsze dwa tygodnie jeździła ze mną do pracy, budząc tym sensację, mieściła się w kieszeni mojej marynarki. Pokój bab, większość dzieciata i ta mała kruszyna poruszyła ich serca. Karmienie odbywało się co 2 godziny i każda po kolei chciała tę maleńką karmić. Spała na naszych brzuchach(jak inaczej określic to miejsce?) pod ciepłymi swetrami, bo jesień już była..., kolejno u każdej. Dużo by opowiadać.
Pozdrawiam:)

ozon pisze...

Spodobało mi się "...bo jesień już była..., kolejno u każdej". Ale numer mi wyszedł!
Pa:)

Anonimowy pisze...

Bardzo dobrze wiedziała za kim iść. Pomyślała, że w tym domu nic złego jej nie spotka. Bardzo serdecznie pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Halinko, zapraszam po odbiór wyróżnienia.