Wydaje się ,że można odtrąbić zwycięstwo w 90%.Jutro Jorisek bedzie jeszcze miał badaną krew i mocz i się okaże ,czy wszystko jest już w porządku.Ogromna determinacja mojej córki,fachowość i serdeczne zaangażowanie naszego pana doktora dały skutek.Jorisek już wspaniale reaguje na otoczenie i powolutku zaczyna jeść.Jest na specjalnej diecie.Niespecjalnie mu to smakuje,ale Sara jakby wiedząc o co chodzi,rywalizuje z nim.Oczywiscie karmieni są z ręki .Jest to codzienny rytuał.Pusia zaprzyjażniła się z kotkamii całe dnie spędza na dworze.Właśnie w tej chwili,siedzi nieruchomo obserwując co dzieje się pod stertą gałązek.Czyżby tam było,coś do upolowania?.Potrafi tak całe kwadranse spedzać na obserwacji.Wieczorem pada ze zmęczenia.Spi całą noc jak zabita.Nie potrafi się ,jednak ta nasza Pusia zaprzyjaznić z psami.Ona się na nich puszy,a oni na nią szczekają.
3 komentarze:
Witaj Halinko!
Mam nadzieję, że Jorisek wyzdrowieje. A Pusia stała się małym wędrowniczkiem.
Pamiętasz jak zimą przesiadywała w domu, trudno ją było zmusić do wyjścia na dwór.
Czy coś się stało, że się do mnie nie odzywasz?
Ślę moc pozdrowień...
Lusia
Macie małego wędrowniczka w domu. Cieszę się, że Jorisek do chodzi do siebie. Serdecznie pozdrawiam.
Wszystko co opisujesz szalenie mnie bawi i interesuje!
Miałam kotkę 16 lat! Szkoda, że nie mogę dodać jej zdjęcia. Psy są zachwycające. Przecież możesz się przedostać na inne blogi!
Pozdrawiam:)
Prześlij komentarz