Translate

sobota, 8 listopada 2014

Czy ktoś jest w stanie mi wytłumaczyc dlaczego tak jest?

Jak już wiecie moji najdrożsi czytelnicy i przyjaciele,od kilkunastu tygodni zmagam się,z poważną uciążliwą chorobą.W sytuacji kiedy jak wszyscy wiemy,kondycja naszej opieki zdrowotnej pozostawia wiele do życzenia ja osobiście nie mam prawa narzekać.Przychodnia w moim miejscu zamieszkania w.Bramkach,jest miejscem gdzie zawsze można uzyskać pomoc.Pracuje tam serdeczny,kompetentny personel i można się poczuc serdecznie przez nich zaopiekowanym.Oczywiscie,problemem są usługi pielęgniarskie ze wzgl.na mały personel w opiece środowiskowej.Ale jakos udało nam się i to zorganizować.Niestety,choroba okazala się bardziej poważna niż myśleliśmy i musieliśmy korzystać z SOR w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim i z pomocy Pomocy Lekarskiej Gminnej w Bloniu.O ile pomoc Gminnego Ośrodka Pomocy Lekarskiej była bardzo fachowa i lekarze od razu byli mi w stanie pomóc to z SOR już nie było tak wesoło.Ten 8 godzinny pobyt w SOR dał mi dużo do myślenia.I już nigdy nie chciałabym aby mi się to jeszcze kiedyś zdarzylo.I nawet najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyla./tak naprawdę to wrogów nie mam/.Wczasie obserwacji na SOR miałam wykonane badanie RTG, i TK,dostalam zastrzyki i dwie kroplówki.Czyli jak na 8 godzin pobytu  w silnym bólu bez możliwości kontaktu z rodzina/brak w tym pomieszczeniu zasięgu/ nie było tak zle.Tylko ,że byłam i czułam się jak w jakims matrixie.Nikt nic mi nie mówił.Cos robili,mowili,chodzili,tam i z powrotem a ja zwijając się z bolu,na łóżku zastanawiałam się jak długo jeszcze.Moze gdybym interweniowala,było by inaczej.Ale ja chciałam być grzeczna.Na pewno SOR w Grodzisku Mazowieckim nie jest szpitalem w Lesnej Gorze z serialu.Lekarze i personel też zupełnym  przeciwieństwem.Bez empatii do chorych.Może to dlatego,że była to niedziela a oni musieli pracować.Także to,szpital nie miał miejsc/liczylo się tylko bezpośrednie zagrozenie zycia,pewnie to tez miało jakiś wpływ na ich zachowanie.I wierzcie mi bardzo odetchnęłam z ulgą kiedy znalazłam się w domu.Dzisiaj dochodzę do siebie.Jestem już po szeregu konsultacji lekarskich i wiem,ze czeka mnie kilka poważnych interwencji chirurgicznych.Ale kolejki są długie.Wiec mam nadzieję ,że zdążę się do tego czasu mentalnie nastawić.Zresztą pożyjemy,zobaczymy.Dzisiaj psikusa zrobiła nam nasza mała czarna kotka Patusia.Rano znikła wczoraj o 8 mej rano aby się odnaleźć po 28 godzinach.Szukaliśmy jej wszędzie,myślelismy,że już jej nie ma.Jak to jest możliwe,że nagle kotek rozpływa się w powietrzu? I potem się jak niby nigdy nic odnajduje.Zachodzę zupełnie w glowę.Może ktoś wie jak to z tymi kotkami jest.? Czy może to jest jakas choroba?.I ona tak zasypia w tym lesie?.Jest szczupła i ma słaby apetyt.Ale jest żywa wesola i lubi się bawic.Pozdrawiam bara66

2 komentarze:

ozon pisze...

Życzę Ci zdrowia i cierpliwości do personelu medycznego.
"Koty to dranie", jak ktoś,powiedział. Ja je uwielbiam.
Pozdrawiam:)

♥ Łucja-Maria ♥ pisze...

Halinko, życzę Ci dużo zdrowia. Najważniejsze, że lekarze zdiagnozowali chorobę.
Będzie dobrze.
Wyobrażam sobie ile przeżyłaś martwiąc się o Patusię. Niestety nie poradzę. Nie znam się na kociakach. Musicie na nią uważać. Ludzie bardzo często robią krzywdę zwierzakom.
Kilka dni temu znajoma opowiadała, że ktoś wrzucił jej do ogrodu zatrutą wędlinę. Zjadły ją trzy kociaki. Nie można ich było uratować.
Pozdrawiam serdecznie:)