Z okazji ważnego w moim życiu święta ,garść wspomnień.Teraz kiedy już sama dostąpiłam zaszczytu bycia babcią a nawet prababcią,dzień ten jest dla mnie dniem ,szczególnym - bardzo ważnym dniem. Babcia i dziadek od strony mojej mamy byli daleko.Mieszkali za Lwowem.Całe swoje dzieciństwo myślałam o tym czy kiedykolwiek ich poznam.Wreszcie kiedy miałam 16 lat po wielu staraniach,włącznie z pisaniem listu,do ówczesnego premiera RP J.Cyrankiewicza uzyskaliśmy zgodę na wyjazd. Kiedy umarł Stalin nastąpiła polityczna "odwilż" i można już było wyjeżdżać do jakby nie było "bratniego kraju".Po wielu perypetiach dotarłyśmy nocą do małego domku babci i dziadkach w Bibrci..Pukaliśmy w nocy do drzwi a babcia w nerwach nie mogła nam dłuższy czas otworzyć .Po prostu bardzo sie zdenerwowała. Płakała i szukała klucza ,który tkwił w zamku.Wreszcie dziadek zapanował nad sytuacją i otworzył.Cały nasz miesięczny pobyt w Bibrci i Lwowie wspominam jak sen złoty,dobry sen.Poznawałam babcię Katarzynę i dziadka Jozefa i całą dużą rodzinę. Była zima /styczeń/ w piecu dużym chlebowym z miejscem do spania paliło się codziennie.Kiedy wracałam wieczorem z "ekskursji" babcia miała już przygotowaną rozgrzana cegłę którą wkładała pod pierzynę aby,mi rozgrzać nogi.Była drobniutka,siwiutka i mówiła po polsku z śmiesznym zaśpiewem ukraińskim.Dziadek z swoim sumiastym wąsem i nieodłączną fajką wyglądał bardzo poważnie.Opowiadał jak w roku 1914 i 1915 pracował w Ameryce,i kiedy wrócił stracił wszystko co tam zarobił.Jednego dnia sprzedał dolary a za kilka dni za te pieniądze mogł już kupic tylko beczke śledzi.Bardzo mu było smutno,że tak się stało.Wiele też ciekawych opowiesci o wojnie wtedy mi opowiedział.Babcia byla romantyczną duszą.Miała cztery córki,i syna który zmarł w czasie wielkiego głodu. Lubiła czytać romanse i wiele dzieł w rodzaju "jawnogrzesznica" i takie podobne tytuły miała na strychu.Kiedy wracalyśmy do Polski celnik radziecki nie mół wyjśc ze zdziwienia po co mi te ksiażki bo niektore zabrałam do domu.Bardzo tą swoją odzyskana babcię i dziadka pokochałam.Ale niestety,już ich nie zobaczyłam.Odeszli po kilku latach.Nawet nie mogliśmy pojechać na ich pogrzeb.Takie to były czasy.Po latach odwiedziłam ich na cmentarzu w Bibrci.Z wielkim żalem ich wtedy pożegnałam po raz ostatni.
Z babcia i dziadkiem od strony mojego ojca mieszkałam w jednym domu.Cała wielko pokoleniowa rodzina mieszkała w jednym domu.Razem się cieszyli ,razem wszyscy płakali,i razem potrafili się ostro kłócić,i pięknie godzić.Babcia i dziadek ślązacy zyli skromnie ale,godnie.Moja prababcia Maria była matką ,mojej babci matki mego ojca. Byla bardzo obrotna i w zasadzie na ulicy wszystkie domy i rodziny były spokrewnione z soba.W koło naszego domu mieszkały same ciocie i wujkowie i kuzynostwo.Babcia Bronisława zwana Bronusią była w domu i wychowywała całą swoją gromadkę mego ojca i trzy córki.Dziadek Edward był bardzo przystojny.I bardzo pieknie sie nosił.Chodził prosto,miał piękne krecone włosy i odkąd pamiętam siwe.Po nim chyba odziedziczyłam te siwe wlosy moje w mlodym wieku.Był absolutnym władcą tego swego babińca.Nie byl apodyktycznym władcą ale,z jego zdaniem trzeba sie było liczyć.Teraz po latach,przypominam sobie wiele miłych ale,i smutnych chwil z tego mego domu rodzinnego.Ponieważ mój ojciec nas zostawił,a moja mama nie była dla jego rodzicow ukochaną synową nie raz,trzeba nam było,przełknąc gorzkie pigułki w codziennym obcowaniu z rodziną mego ojca.Ale,dałyśmy z mamą radę.To właśnie babcia Bronusia nauczyła mnie gotować "nylonową zupę" przysmak mego dzieciństwa.Włoszczyzna gotowana i zasypana kaszka manną plus kostka magi i troche tłuszczu.Czasem na jakims rosole.Ale dlaczego taka nazwa bo takie przychodziły amerykanskie ponczochy z UNRA w takim kolorze jasno cielistym.Babcia utkwiła mi też w pamięci z jednego gestu. Od czasu do czasu dostawali od rodziny dziadka z Ameryki jakieś pieniadze i baczki. Beneficjentami tych prezentow były dzieci córek babci.Na Sląsku są ważne corki i ich dzieci.Syn ma się wykształcić i iść w świat.Ale, pewnego razu odwiedziła nas babcia ubrana w kilka warstw bluzek i sweterków.Powiedziała ,że tylko w taki sposob mogła mnie też obdarować żeby tamci nie widzieli.Popłakałam się tez kiedy mojemu synkowi dała zawinięte w papierek 10 dolarów abym mu kupiła upragnione dzinsy w Pewexie.Odeszli oboje jedno po drugim.Dziadek na kretych schodach w wlasnym domu spadł i za trzy dni zmarl.A babcia w rok po nim w tym samym dniu i miesiacu zmarła w szpitalu po operacji woreczka zółciowego mając 82 lata.Oboje pochowani na cmentarzu w Rydułtowach.Lecz ich grobu już nie ma.Grobem od roku 2000 nikt się nie interesował.Ja zabrałam moja mame do siebie do Warszawy.Babci corki poumierały,a dzieci wyjechały do Niemiec.Grob był opuszczony i zostal zlikwidowany.Dowiedziałam sie o tym od jedynej żyjącej krewnej na Sląsku.Dom i 3000.metrow ogrodu wnuczki sprzedały i pieniązki zabrały do Niemiec a o grobie dziadków zapomniały.i Tak skonczyła się saga rodu zwana Widerowcem.Moje wspomnienie jest smutne bo tak to jest teraz.Nie ma już więzi rodzinnych bezinteresownych liczy się pieniądz i nade wszystko pieniądz tak po prostu.Napisała bara 66.Jesli cierpliwoe przeczytaliscie moje wspomnienie prosze wspomnijcie też swoje babcie i dziadkow na tą okoliczność.
Pozdrawiam serdecznie.
To dom rodzinny w Rydultowach Teraz zaniedbany .Obcy wlaściciel nic jeszcze nie zrobił.Ten kwiatek to dla wszystkich babci i dziadków.
5 komentarzy:
Przeczytałam z zainteresowaniem. Pomyślałam, że też powinnam przelać na papier wspomnienia. Dotąd wspominam babcię - dziadkowie i druga babcia zmarli zanim się urodziłam. Tyle dobrego dla mnie zrobiła. Po prostu wychowywała mnie.
Przeczytałam z zainteresowaniem. Pomyślałam, że też powinnam przelać na papier wspomnienia. Dotąd wspominam babcię - dziadkowie i druga babcia zmarli zanim się urodziłam. Tyle dobrego dla mnie zrobiła. Po prostu wychowywała mnie.
Witam, trafiłam tu przypadkiem, ale bardzo mi się podoba to wspomnienie. Ja też jestem babcią, za pisanie bloga wzięłam się ponieważ przez pewien czas moje życie biegło z dala od rodziny a nie chciałabym żeby ta historia umarła wraz ze mną. Myślę też o tym, żeby spisać moje wspomnienia z dzieciństwa związane z Babcią, którą bardzo kochałam. Serdecznie pozdrawiam!
Halinko! Przypadek sprawił, że znalazłam się na Twoim blogu... Takie wspomnienia mają w sobie wiele wartości, szczególnie dla naszych małych członków rodziny, którzy nasze pisanie docenią, po latach. O moich "dziadkach" pisałam częściowo w jednej z moich książek i również, w ub.roku na blogu. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Cieszę się bardzo,że trafiłam na Twój blog.Bedę wierną czytelniczką,bo lubię wspominki,wiekowo jestem chyba blisko Ciebie,kocham zwierzaki,chociaż nie zawsze towarzyszyły mi w zyciu. Teraz jestem opiekunką dwóch kotów:frani,która jest u mnie siedem lat(minie 29 lutego) i obwiesia Bogusia od listopada ubiegłego roku. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej!
Prześlij komentarz