Translate

czwartek, 21 stycznia 2016

Swięto babci i dziadka.....moje wspomnienie o babciach i dziadkach.....................

Z okazji ważnego w moim życiu święta ,garść wspomnień.Teraz kiedy już sama dostąpiłam zaszczytu bycia babcią a nawet prababcią,dzień ten jest dla mnie dniem ,szczególnym  - bardzo ważnym dniem. Babcia i dziadek od strony mojej mamy byli daleko.Mieszkali  za Lwowem.Całe swoje dzieciństwo myślałam o tym czy kiedykolwiek ich poznam.Wreszcie kiedy miałam 16 lat po wielu staraniach,włącznie z pisaniem listu,do ówczesnego premiera RP J.Cyrankiewicza uzyskaliśmy zgodę na wyjazd. Kiedy umarł Stalin nastąpiła polityczna "odwilż" i można już było wyjeżdżać do jakby nie było "bratniego kraju".Po wielu perypetiach dotarłyśmy nocą do małego domku babci i dziadkach w Bibrci..Pukaliśmy w nocy do drzwi a babcia w nerwach nie mogła nam dłuższy czas otworzyć .Po prostu bardzo sie zdenerwowała. Płakała i szukała klucza  ,który tkwił w zamku.Wreszcie dziadek zapanował nad sytuacją i otworzył.Cały nasz miesięczny pobyt w Bibrci i Lwowie wspominam jak sen złoty,dobry sen.Poznawałam babcię Katarzynę i dziadka Jozefa i całą dużą rodzinę. Była zima /styczeń/ w piecu dużym chlebowym z  miejscem do spania paliło się codziennie.Kiedy wracałam wieczorem z "ekskursji" babcia miała już przygotowaną rozgrzana cegłę którą wkładała pod pierzynę aby,mi rozgrzać nogi.Była drobniutka,siwiutka i mówiła po polsku z śmiesznym zaśpiewem ukraińskim.Dziadek z swoim sumiastym wąsem i nieodłączną fajką wyglądał bardzo poważnie.Opowiadał jak w roku 1914 i 1915 pracował w Ameryce,i kiedy wrócił stracił wszystko co tam zarobił.Jednego dnia sprzedał dolary a za kilka dni za te pieniądze mogł już kupic tylko beczke śledzi.Bardzo mu było smutno,że tak się stało.Wiele też ciekawych opowiesci o wojnie wtedy mi opowiedział.Babcia byla romantyczną duszą.Miała cztery córki,i syna który zmarł w czasie wielkiego głodu. Lubiła czytać romanse i wiele dzieł w rodzaju "jawnogrzesznica" i takie podobne tytuły miała na strychu.Kiedy wracalyśmy do Polski celnik radziecki nie mół wyjśc ze zdziwienia po co mi te ksiażki bo niektore zabrałam do domu.Bardzo tą swoją odzyskana babcię i dziadka pokochałam.Ale niestety,już ich nie zobaczyłam.Odeszli po kilku latach.Nawet nie mogliśmy pojechać na ich pogrzeb.Takie to były czasy.Po latach odwiedziłam ich na cmentarzu w Bibrci.Z wielkim żalem ich wtedy pożegnałam po raz ostatni.
Z babcia i dziadkiem od strony mojego ojca mieszkałam w jednym domu.Cała wielko pokoleniowa rodzina mieszkała w jednym domu.Razem się cieszyli ,razem wszyscy płakali,i razem potrafili się ostro kłócić,i pięknie godzić.Babcia i dziadek ślązacy zyli skromnie ale,godnie.Moja prababcia Maria była matką ,mojej babci matki mego ojca. Byla bardzo obrotna i w zasadzie na ulicy wszystkie domy i rodziny były spokrewnione z soba.W koło naszego domu mieszkały same ciocie i wujkowie i kuzynostwo.Babcia Bronisława zwana Bronusią była w domu i wychowywała całą swoją gromadkę mego ojca i trzy córki.Dziadek Edward był bardzo przystojny.I bardzo pieknie sie nosił.Chodził prosto,miał piękne krecone włosy i odkąd pamiętam siwe.Po nim chyba odziedziczyłam te siwe wlosy moje w mlodym wieku.Był absolutnym władcą tego swego babińca.Nie byl apodyktycznym władcą ale,z jego zdaniem trzeba sie było liczyć.Teraz po latach,przypominam sobie wiele miłych ale,i smutnych chwil z tego mego domu rodzinnego.Ponieważ mój ojciec nas zostawił,a moja mama nie była dla jego rodzicow ukochaną synową nie raz,trzeba nam było,przełknąc gorzkie pigułki w codziennym obcowaniu z rodziną mego ojca.Ale,dałyśmy z mamą radę.To właśnie babcia Bronusia nauczyła mnie gotować "nylonową zupę" przysmak mego dzieciństwa.Włoszczyzna gotowana i zasypana kaszka manną  plus kostka magi i troche tłuszczu.Czasem na jakims rosole.Ale dlaczego taka nazwa bo takie przychodziły amerykanskie ponczochy z UNRA w takim kolorze jasno cielistym.Babcia utkwiła mi też w pamięci z jednego gestu. Od czasu do czasu dostawali od rodziny dziadka z Ameryki jakieś pieniadze i baczki. Beneficjentami tych prezentow były dzieci córek babci.Na Sląsku są ważne corki i ich dzieci.Syn ma się wykształcić i iść w świat.Ale, pewnego razu odwiedziła nas babcia ubrana w kilka warstw bluzek i sweterków.Powiedziała ,że tylko w taki sposob mogła mnie też obdarować żeby tamci nie widzieli.Popłakałam się tez kiedy mojemu synkowi dała zawinięte w papierek 10 dolarów abym mu kupiła upragnione dzinsy w Pewexie.Odeszli  oboje jedno po drugim.Dziadek na kretych schodach w  wlasnym domu spadł i za trzy dni zmarl.A babcia w rok po nim w tym samym dniu i miesiacu zmarła w szpitalu po operacji woreczka zółciowego mając 82 lata.Oboje pochowani na cmentarzu w Rydułtowach.Lecz ich grobu już nie ma.Grobem od roku 2000 nikt się nie interesował.Ja zabrałam moja mame do siebie do Warszawy.Babci corki poumierały,a dzieci wyjechały do Niemiec.Grob był opuszczony i zostal zlikwidowany.Dowiedziałam sie o tym od jedynej żyjącej krewnej na Sląsku.Dom i 3000.metrow ogrodu wnuczki sprzedały i pieniązki zabrały do Niemiec a o grobie dziadków zapomniały.i Tak skonczyła się saga rodu zwana Widerowcem.Moje wspomnienie jest smutne bo tak to jest teraz.Nie ma już więzi rodzinnych bezinteresownych liczy się pieniądz i nade wszystko pieniądz tak po prostu.Napisała bara 66.Jesli cierpliwoe przeczytaliscie moje wspomnienie prosze wspomnijcie też swoje babcie i dziadkow na tą okoliczność.
Pozdrawiam serdecznie.


To dom rodzinny w Rydultowach Teraz zaniedbany .Obcy wlaściciel nic jeszcze nie zrobił.Ten kwiatek to dla wszystkich babci i dziadków.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Przeczytałam z zainteresowaniem. Pomyślałam, że też powinnam przelać na papier wspomnienia. Dotąd wspominam babcię - dziadkowie i druga babcia zmarli zanim się urodziłam. Tyle dobrego dla mnie zrobiła. Po prostu wychowywała mnie.

Unknown pisze...

Przeczytałam z zainteresowaniem. Pomyślałam, że też powinnam przelać na papier wspomnienia. Dotąd wspominam babcię - dziadkowie i druga babcia zmarli zanim się urodziłam. Tyle dobrego dla mnie zrobiła. Po prostu wychowywała mnie.

sukienka w kropki pisze...

Witam, trafiłam tu przypadkiem, ale bardzo mi się podoba to wspomnienie. Ja też jestem babcią, za pisanie bloga wzięłam się ponieważ przez pewien czas moje życie biegło z dala od rodziny a nie chciałabym żeby ta historia umarła wraz ze mną. Myślę też o tym, żeby spisać moje wspomnienia z dzieciństwa związane z Babcią, którą bardzo kochałam. Serdecznie pozdrawiam!

Unknown pisze...

Halinko! Przypadek sprawił, że znalazłam się na Twoim blogu... Takie wspomnienia mają w sobie wiele wartości, szczególnie dla naszych małych członków rodziny, którzy nasze pisanie docenią, po latach. O moich "dziadkach" pisałam częściowo w jednej z moich książek i również, w ub.roku na blogu. Pozdrawiam Cię serdecznie!

kociafrania pisze...

Cieszę się bardzo,że trafiłam na Twój blog.Bedę wierną czytelniczką,bo lubię wspominki,wiekowo jestem chyba blisko Ciebie,kocham zwierzaki,chociaż nie zawsze towarzyszyły mi w zyciu. Teraz jestem opiekunką dwóch kotów:frani,która jest u mnie siedem lat(minie 29 lutego) i obwiesia Bogusia od listopada ubiegłego roku. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej!