Translate

niedziela, 3 czerwca 2018

Pierwszy w tym roku pobyt w ogrodzie .

Wczoraj  korzystając z pięknej pogody zeszłam na dół na taras.Poruszanie się o dwóch kulach ,zejście i wyjście po 18 schodach jest dla mnie wyczynem porównywalnym z wejsciem na szczyt nie powiem jakiej góry bo mogłabym zostać wyśmiana.Ale , jestem na tarasie szczęśliwa .Jest moja córka i jej dwie koleżanki nasze dawne sąsiadki z Warszawy. Jest pięknie.Towarzyszą nam nasze psy Yoris i Sara.Sara juz bardzo chora ale jeszcze bardzo towarzyska.Corka ma role gospodyni.Pierwsza pani grillowa. Najpierw podała lody z owocami i bakaliami a pożniej była grillowa kolacja,- sałatka warzywna i pieczona marynowana karkowka i frytki.Wszystko bardzo pieknie podane i kolorowe.Robiłyśmy sobie zdjęcia ,wspominalyśmy dawne czasy i było bardzo wesoło .Bo i był podany  rozweselający napój na bazie owocówJednak te rozmowne kropelki pomagają. Ja wreszcie miałam do kogo otworzyć usta.Bo ostatnio nawet mój maz nie bardzo chciał słuchać co do niego mowię.Zapominałam całkiem słow mowy mówionej,bo ile można rozmawiać do kotów. ............... W pewnej chwili psy się ułożyły spać -  tak były zmeczone upałem a my, pod parasolem dobrze się bawilysmy.O 20- tej poszłam na górę na swoje pieterko  i szybko  zasnęłam a dziewczyny przyjechał odwieść znajomy mojej córki do Warszawy.
Kilka zdjęc z spotkania.





Brak komentarzy: