Moi drodzy. Witam dość ,dawno nie pisałam w blogu Mali bracia .Minęło już kilka miesięcy jak odeszła od nas nasza piękna Sunia owczarek niemiecki o imieniu Sara.Była ukochana przez nas wszystkich, a najbardziej chyba, przez jej prawie synka "prawie labradora Jorisa"Piszę " prawie" bo nie jest on rasowym psem. Wzięty był z rodzinki kundelków z schroniska aby ,być wiernym towarzyszem dla Sary. Sara odeszła w wieku 14 lat. Chorowała bardzo i mocno cierpiała. Jorisek został sam. I co teraz ? mamy z nim pewne problemy - bardzo nie lubi być sam. Kiedy jego pani nawet na krótko opuszcza dom On, potrafi koncertować ,po prostu melodyjnie wyć i płakać długi czas. Zaczął się teraz bawić jak mały szczeniak piłeczką .Trzeba mu ja rzucać a on aportuje, czego nigdy nie robił kiedy, był mały.Kiedy, ktoś obcy zbliża się do posesji,robi duży raban. Ale, bezbłędnie już nie reaguje na przyjaciół domu. Dzisiaj już nie reagował na kuriera z Tesco z zamówionym towarem. Mieliśmy w naszej posesji kotka rudego małego który był naszym rezydentem .To była kotka mała miała ksywę Ruda ze wzgl.na swoje umaszczenie. Joris był z nią bardzo zaprzyjażniony. Nie wiemy, co się z nią stało ?. W dzień poprzedzający jej zaginięcie przyszła na taras do Jorisa się pożegnać. Do miejsca gdzie dostawała jedzenie też, przyszła i tak bardzo smutno patrzyła na mego męża jakby, mu chciała powiedzieć ,że są to ich ostatnie chwile. Miała chore nozki ale,złapać się nie dała Moja córka zrobiła kilka zdjęć które /niezbyt udane ale,są/są naszą pamiatka po niej. Już o tym pisałam ale ,dzisiaj sobie ją, tak jeszcze raz wspomniałam. Kilkanaście dni temu, pod naszym tarasem córka znalazła ciałko innego kotka /niestety już w rozkładzie/To też była jedna z naszych rezydentek w naszej posesji. Na polu który graniczy z naszą posesja rośnie dużo barszczu Sosnowskiego który jak wiemy parzy delikatne nóżki nieostrożnych kotków. Takie to ,nasze jest obcowanie z tymi naszymi małymi braćmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz